Czy hakowanie to współczesne podstawowe prawo wolności?
Od Młodego Technika do feudalizmu cyfrowego
Od połowy lat 80. Młody Technik towarzyszy mi w odkrywaniu świata nauki i techniki. To czasopismo kształtowało moją ciekawość, pokazywało jak rozumieć złożoność otaczającego nas świata, jak zadawać właściwe pytania. I tak też tym razem – niewinny artykuł o włamywaniu się do samochodów, aby odblokować funkcje premium wywołał u mnie długi łańcuch skojarzeń.
Pierwsza myśl: ciekawe rozwiązanie inżynierskie. Producenci montują w samochodach pełną funkcjonalność sprzętową, ale blokują ją programowo. Chcesz podgrzewane fotele? Płać abonament. Chcesz bardziej zaawansowany system audio? Kolejny abonament. Fizycznie wszystko jest już w aucie, ale dostęp kontroluje oprogramowanie.
Druga myśl: ale moment... to oznacza, że model produkcji się zmienia. Taniej i prościej jest wyposażyć każdy samochód w te same komponenty sprzętowe, a potem różnicować je programowo. Zamiast produkować różne wersje, produkujesz jedną – z wszystkim – i sprzedajesz dostęp.
Trzecia myśl: a jak długo jeszcze będziemy mogli kupić sobie samochód?
Tak już mam, że mi się kropki łączą w głowie ;)
Nieoczywista ścieżka rozważań
Nie poszedłem prostą drogą analizy trendów motoryzacyjnych. Pomyślałem o komputerach. Przecież za kilka miesięcy, w październiku 2025, kończy się wsparcie dla Windows 10. System ten ma obecnie 54% udziału w rynku, ale Microsoft zmusza użytkowników do przejścia na Windows 11 albo płacenia 30 dolarów rocznie za rozszerzone aktualizacje bezpieczeństwa. Problem w tym, że Windows 11 wymaga TPM 2.0 – modułu bezpieczeństwa, którego nie mają starsze komputery. Miliony sprawnie działających maszyn stanie się "przestarzałych" nie dlatego, że przestały działać, ale dlatego, że Microsoft tak zdecydował.
Potem pomyślałem o ekonomii dzielenia się. Wszędzie słyszymy: "po co kupować, skoro można wynająć?" Samochody, hulajnogi, rowery – sharing economy to przyszłość! Ale gdy sprawdziłem liczby, okazało się, że korzystanie z Uber czy Lyft kosztuje 20 118 dolarów rocznie, czyli ponad dwukrotnie więcej niż posiadanie własnego auta. Podobnie z mieszkaniami – młodzi ludzie płacą krocie za wynajem, bo nie stać ich na wkład własny na kredyt. W ciągu ostatnich 15 lat czynsze w Unii Europejskiej wzrosły o 25%, a ceny domów o 50%.
Wyboista ścieżka myślenia, ale nagle zobaczyłem ku memu zaskoczeniu, że to się jakoś wszystko ze sobą spina. To nie są oddzielne trendy. To elementy większego wzorca.
Przypomniał mi się Plogg
I wtedy przypomniałem sobie historię sprzed lat. W Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym prowadziłem zespół rozwijający HomeNetEnergy – zaawansowaną usługę monitoringu i zarządzania energią w inteligentnych domach. Opracowaliśmy architekturę łączącą Internet Rzeczy z przetwarzaniem strumieni danych w czasie rzeczywistym. Integrowaliśmy standardowe protokoły komunikacyjne (IPv6, HTTP, XMPP), budowaliśmy inteligentne sterowanie uwzględniające kontekst i profile użytkowników. Projekt był rozproszony w sieci, innowacyjny, działający.
Podstawą sprzętową były urządzenia Plogg – innowacyjne sensory do pomiaru zużycia energii firmy Energy Optimizers Limited z Grimsby w Anglii. Używały protokołu ZigBee, kosztowały około 100 dolarów za sztukę. Pozwalały na dokładny pomiar parametrów elektrycznych urządzeń domowych. Akademicy używali ich do badań – w 2012 roku opublikowano pracę naukową na konferencji IEEE o zastosowaniu uczenia maszynowego do klasyfikacji urządzeń na podstawie danych z Plogg. Osiągnęli 85% skuteczności rozpoznawania. To była “poważna” technologia.
W 2014 roku Energy Optimizers Limited zbankrutowało. Firma została rozwiązana 7 lipca. Overnight wszystkie urządzenia Plogg przestały działać. Cały projekt HomeNetEnergy – miesiące pracy, zespół ludzi, nakład instytucjonalny – poszedł na półkę. Nie było planu odzyskiwania danych, nie było wsparcia dla starszych systemów, nie było ścieżki migracji. Po prostu... koniec.
Akademicy, którzy opierali na tym badania, też zostali z niczym. Artykuły opublikowane, granty wydane, studenci wyszkoleni – ale infrastruktura badawcza przestała działać z dnia na dzień.
Myślałem wtedy, że to odosobniony przypadek. Pech małej brytyjskiej firmy. Nie wiedziałem, że to była zapowiedź systematycznego wzorca.
Wzorzec się wyłania
Dziś, czytając o programowych blokadach w samochodach, rozumiem, że to nie był pech. To była próba generalna. Dziesięć lat później widzę ten sam mechanizm w skali przemysłowej.
Warstwa Internetu Rzeczy: 18,8 miliarda podłączonych urządzeń globalnie w 2024 roku, z czego większość zależy od usług w chmurze. Google zamknął IoT Core w sierpniu 2023, pozostawiając miliony urządzeń bez wsparcia. Best Buy wyłączył swoje inteligentne urządzenia Insignia w listopadzie 2019. SmartDry za 25 dolarów przestał działać w wrześniu 2022, gdy jego firma macierzysta Connected Life Labs zbankrutowała. Belkin kończy wsparcie dla większości urządzeń Wemo w styczniu 2026.
Warstwa systemów operacyjnych: 54% komputerów na świecie używa Windows 10. Za kilka miesięcy Microsoft kończy darmowe wsparcie. Teoretycznie można przejść na Windows 11, ale wymaga to TPM 2.0, którym nie dysponuje większość komputerów starszych niż 5 lat. Miliony sprawnie działających maszyn zostanie zmuszonych do przedwczesnej emerytury.
Warstwa transportu: Sharing economy brzmi jak oszczędność, ale usługi wspólnej jazdy są opłacalne tylko dla osób przejeżdżających mniej niż 16 000 kilometrów rocznie. Przeciętny kierowca w mieście pokonuje 17 450 km rocznie – powyżej progu opłacalności. A mimo to marketing przekonuje nas, że "po co posiadać, skoro można wynająć?"
Warstwa mieszkaniowa: Odsetek młodych ludzi (24-35 lat) posiadających własne mieszkania spadł z 64% w 2005 do 58% w 2023 roku. W Polsce sytuacja jest dramatyczna – 34-letni Mateusz z Gdańska płaci 75% swoich dochodów za wynajem. Paradoksalnie, w Polsce jest 1,8 miliona pustych mieszkań (12% całej zasobności), mimo kryzysu mieszkaniowego.
Warstwa legislacyjna: Unia Europejska zakazuje sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 roku. Volkswagen planuje zakończenie produkcji platform ze spalinowymi silnikami w 2026, a ostatni samochód spalinowy ma zjechać z linii w 2033. To oznacza konkretną datę końca ery posiadania tradycyjnych samochodów.
Wieczór z Madsem Mikkelsenem
Oglądałem niedawno "Bękarta" z Madsem Mikkelsenem. Wstrząsająca historia Ludviga Kahlena, człowieka uwięzionego w feudalnym systemie, gdzie arbitralna władza może w każdej chwili zniszczyć czyjeś życie bez sądu, bez apelacji, bez wyjaśnień. System skonstruowany tak, by trzymać ludzi w zależności, dając im iluzję, że ciężką pracą mogą się wybić na wolność.
Sytuacja trochę jak do tej, gdy Google wyłączył IoT Core, pozostawiając miliony urządzeń bezużytecznymi. Ta sama bezsilność, ta sama arbitralna władza, tylko z dotykowym interfejsem.
Średniowieczny feudalizm był systemem, w którym chłopi dzierżawili ziemię od panów feudalnych. Nie posiadali jej – mieli dostęp. Pan mógł w każdej chwili odebrać im ten dostęp bez sądu, bez apelacji. Chłopi płacili daniny za prawo do uprawiania ziemi. Jedyną "własnością" były proste narzędzia i ubrania.
Cyfrowy feudalizm XXI wieku działa podobnie. Nie posiadamy oprogramowania – dzierżawimy licencje. Nie posiadamy danych – mamy dostęp do kont na platformach. Płacimy ciągłe daniny (abonamenty) za prawo korzystania z technologii. Platforma może w każdej chwili zablokować nasze konto "za naruszenie regulaminu społeczności" – regulaminu, który jest równie arbitralny jak wola średniowiecznego pana.
Zablokowane konto Gmail oznacza utratę kontaktów, dokumentów, dostępu do innych usług. Zbanowanie na Facebooku to stracona sieć społeczna, relacje biznesowe, rodzinne zdjęcia. Zawieszenie Apple ID to zablokowany telefon i wszystkie kupione treści. Nie ma realnej ścieżki odwołania – "służba wsparcia" to teatr, recenzje robi ten sam system, który wydał pierwotną decyzję.
A najgenialniejsza w tej strategii? Marketing przekonał nas, że to MY tak chcemy. "Po co posiadać, skoro można mieć dostęp?" "Dzielenie się to troska!" "Wygoda ponad własnością!"
Ale feudałowie też nie mówili chłopom wprost: "jesteście naszymi poddanymi". Zawsze: "chronimy was", "dajemy wam stabilność", "bez nas zapanowałby chaos".
Matematyka kontroli
Liczby nie kłamią. Sharing economy nie jest opłacalny dla użytkowników.
Badanie AAA pokazuje, że przeciętny koszt posiadania samochodu w obszarze miejskim to 9 122 dolarów rocznie. Korzystanie wyłącznie z usług współdzielenia kosztuje 20 118 dolarów – ponad dwukrotnie więcej. W Australii porównanie pokazuje roczne koszty: 14 400 dolarów za posiadanie vs 4 050 dolarów za car sharing – ale tylko przy bardzo rzadkim użytkowaniu, znacznie poniżej średniej.
W mieszkalnictwie sytuacja jest jeszcze gorsza. Młodzi ludzie w wieku 16-29 lat zgłaszają największe problemy z wynajmem (14,8%), ale alternatywy często nie mają. W polskich realiach oznacza to, że młody człowiek może płacić 75% dochodów za wynajem, podczas gdy starsze pokolenie, które kupiło mieszkania dekady temu, płaci jedynie raty kredytów hipotecznych.
Dlaczego więc tak intensywnie promuje się model dzierżawy, skoro jest droższy? Bo nie chodzi o oszczędności użytkowników. Chodzi o łatwość kontroli nad dostępem?
Zbieżność czasowa – punkt bez powrotu
Wszystkie te trendy nie są przypadkowe. Mają swoje konkretne daty:
2025: koniec wsparcia Windows 10 (za kilka miesięcy!)
2030: pośrednie cele emisyjne UE dla nowych samochodów – 55% redukcja CO2
2035: całkowity zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych w UE
W trakcie: kolejne zamknięcia usług w chmurze dla urządzeń IoT, kryzys mieszkaniowy dla młodych
To nie są oddzielne problemy rozłożone w czasie. To skoordynowany harmonogram transformacji społeczeństwa od właścicieli do dzierżawców.
Przemysł odpowiada zgodnie z planem. Volkswagen kończy rozwój platform spalinowych w 2026. Mercedes-Benz planuje przejście na platformy wyłącznie elektryczne do 2025. General Motors planuje pełną elektryfikację do 2035. To nie są spontaniczne decyzje rynkowe – to realizacja legislacyjnego harmonogramu.
Polski kontekst – kulturowy opór
W Polsce wciąż mamy jedne z najniższych kosztów mieszkaniowych w UE – 60% poniżej średniej unijnej. Ale ceny w największych miastach rosną dramatycznie – o 58% w Warszawie do 79% w Łodzi dla najmniejszych mieszkań w ciągu ostatnich pięciu lat.
Kulturowo Polacy wciąż cenią posiadanie. Dom, samochód, narzędzia – to symbole niezależności i bezpieczeństwa. W domu budujemy sobie systemy oparte na open source, Raspberry Pi i Home Assistant, zamiast polegać na usługach komercyjnych (mówię za siebie ;)). To forma obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec cyfrowego feudalizmu.
Ale czy ten kulturowy opór może oprzeć się skoordynowanej presji globalnych trendów legislacyjnych i technologicznych? Czy zapłacimy 30 dolarów za rozszerzone wsparcie Windows 10? Czy będziemy kupować ostatnie samochody spalinowe przed 2035? Czy znajdziemy sposób na ucieczkę od platform, które mogą nas "wyłączyć" w każdej chwili?
Dobre intencje, nieprzewidziane konsekwencje
Nie sądzę, żeby była to jakaś wielka konspiracja globalna. Raczej suma mniejszych zmian, z których każda ma swoje uzasadnienie, ale które układają się w nieprzewidziany wcześniej wzorzec.
Transformacja transportu motywowana jest hasłami dotyczącymi zmian klimatu – i to ma realny sens. Redukcja emisji CO2 to pilna potrzeba. Ale skutkiem ubocznym jest ograniczenie naszej mobilności i niezależności.
Podobnie z ideą miast 15-minutowych. Przedszkole, szkoła, praca, sklepy – wszystko w promieniu 15 minut pieszo lub na rowerze. Koniec z koniecznością pokonywania kilometrów samochodem, koniec z korkami. To brzmi rozsądnie i ekologicznie. Ale może też oznaczać zamknięcie nas w lokalnych "gettach" o ograniczonej mobilności.
Myślę o tym, oglądając amerykańskie filmy drogi. Route 66 w kinie i piosenkach to symbol wolności przemieszczania się – możliwości porzucenia wszystkiego i pojechania w nieznane. A wcześniej, gdy Clint Eastwood jako Brudny Harry przemierzał prerie na koniu, to był ten sam symbol – niezależności, możliwości wyboru kierunku, wolności od granic wyznaczonych przez innych.
Czy nasze dzieci będą znały to uczucie? Czy będą mogły po prostu "wsiąść i jechać", nie sprawdzając najpierw aplikacji, nie kalkulując kosztów car-sharingu, nie martwiąc się o zasięg elektryka?
Każda z tych zmian, rozpatrywana osobno, ma swoje merytoryczne uzasadnienie. Problem polega na tym, że ich suma tworzy system, w którym nasze wybory zostają systematycznie ograniczane – zawsze w imię jakiegoś większego dobra.
Widok z różnych perspektyw
Jako ktoś, kto prowadził zespół technologiczny, doświadczyłem na własnej skórze, jak śmierć platformy niweczy wysiłek miesięcy pracy i realną innowację. To nie była abstrakcyjna strata – to był konkretny projekt, konkretni ludzie, konkretna wiedza, która poszła w odstawkę.
Jako ojciec zastanawiam się, czy moje dzieci będą żyły w świecie permanentnych abonamentów. Czy będą pamiętały, co to znaczy coś posiadać? Czy będą rozumiały różnicę między "mieć dostęp", a "posiadać"?
Jako ekspert widzę mechanizmy tej transformacji. Rozumiem, dlaczego jest opłacalna dla platform i dlaczego jest szkodliwa dla użytkowników. Widzę, jak elegancko została zaprojektowana – każdy krok wygląda na naturalną ewolucję technologii.
Jako Polak obserwuję konflikt między naszymi kulturowymi wartościami, a globalnymi trendami. Nasze przywiązanie do posiadania kontra marketing "wygodnego" dostępu.
Jako człowiek zadaję sobie podstawowe pytanie o naturę wolności w cyfrowej epoce.
Na końcu… pytanie
HomeNetEnergy zmarł w 2014 razem z Energy Optimizers Limited. Dziś, jedenaście lat później, obserwuję ten sam wzorzec w skali przemysłowej: Windows 10 kończy wsparcie, Google zamyka IoT Core, Unia Europejska wprowadza zakazy spalinowe, kryzys mieszkaniowy zmusza młodych do permanentnego wynajmu.
To nie są oddzielne problemy. To skoordynowana transformacja społeczeństwa od właścicieli do abonentów. Od obywateli do poddanych. Od ludzi, którzy posiadają rzeczy, do ludzi, którzy płacą za dostęp.
Średniowieczni chłopi też myśleli, że feudalizm to naturalny porządek rzeczy. Że alternatywa nie istnieje. Że "tak po prostu jest".
Ale może historia nie kończy się na feudalizmie cyfrowym. Może nasze dzieci, zamiast błądzić po Route 66 czy przemierzać prerie na koniu, będą hakować systemy, które próbują je ograniczyć. Może właśnie cyberpunk stanie się nową formą wolności – używanie technologii nie w sposób zaplanowany przez wielkich tego świata, tylko w sposób przydatny dla siebie samego.
Może ten artykuł z Młodego Technika o włamywaniu się do samochodów nie był opisem problemu, tylko instrukcją oporu.
Może najważniejsze pytanie nie brzmi, czy jako społeczeństwo jeszcze pamiętamy różnicę między posiadaniem czegoś, a wynajmowaniem dostępu do tego. Może brzmi: czy powinniśmy nauczyć nasze dzieci hakować?
Bo to przecież też rodzaj dylematu moralnego. Czy uczyć je łamania zasad systemu, który może i jest niesprawiedliwy, ale formalnie legalny? Czy przygotowywać je na życie w opozycji do porządku, który większość społeczeństwa akceptuje?
Zresztą, coraz mniej mamy wyboru nawet w kwestiach wychowania. Prawo i regulacje coraz bardziej ograniczają wolność rodziców w podejmowaniu decyzji o własnych dzieciach. To kolejna warstwa tego samego wzorca – systematyczne ograniczanie autonomii, tym razem w sferze rodzicielskiej.
PS. Pamiętacie słowa Klausa Bachmanna, byłego szefa Światowego Forum Ekonomicznego (World Economic Forum, WEF) - “Nie będziesz nic posiadał i będziesz szczęśliwy”?
To zdaje się na szczęście spiskowa teoria - spójrzcie co ma do powiedzenia Demagog na ten temat ;)